Czego nie mówić osobom starającym się o dziecko – nasza historia

Kilka razy poruszałam na blogu temat niepłodności. W artykułach znajdziecie informacje na temat statystyk i przyczyn, aspektu psychologicznego niepłodności, możecie też przeczytać obszerny wywiad z psychoterapeutką. Te wpisy to masa wiedzy i bardzo je polecam. Dziś chciałabym przedstawić ten temat od trochę innej strony. Chcę podzielić się z Wami moimi osobistymi przeżyciami.

 

Nasza historia

Zanim przejdziemy do sedna nakreślę Wam naszą historię, żebyście mieli pełny obraz sytuacji.

Zacznijmy może od początku. Zawsze chcieliśmy mieć dużo dzieci i byliśmy, jak to się mówi, ,,otwarci na życie”. I ja i mąż pochodzimy z dużych rodzin i wartość płynąca z rodzicielstwa była dla nas oczywista. Gdy moja sytuacja zawodowa się ustabilizowała dosyć entuzjastycznie zaczęliśmy starania. Pierwszy, drugi, trzeci miesiąc i nic. W kolejnym miesiącu podczas rutynowej wizyty u ginekologa dowiedziałam się, że mam mięśniaka macicy. Ta informacja, delikatnie mówiąc, przygasiła mój entuzjazm. Wiedziałam, że wiele kobiet z mięśniakami normalnie rodzi dzieci, z drugiej strony miałam świadomość, że to nie musi, ale może być przyczyna niepłodności. Tak czy inaczej staraliśmy się dalej.

Po kilku kolejnych miesiącach zaczęłam mieć niespecyficzne objawy i po jakimś czasie zaczęłam podejrzewać, że to może być endometrioza. Badania tego jednoznacznie nie potwierdziły, jedynym pewnym sposobem diagnozy byłaby laparoskopia. Podejrzenie kolejnej choroby coraz bardziej oddalało mnie od wizji macierzyństwa. W między czasie wykonaliśmy wszystkie badania, które są standardowo zalecane w początkowym etapie diagnozowania niepłodności czyli monitorowanie cyklu (sprawdzenie w USG czy dochodzi do owulacji), badanie nasienia i na końcu HSG (badanie drożności jajowodów).

Po roku i dwóch miesiącach starań, przed spodziewaną miesiączką miałam dosyć silne bóle podbrzusza. Doświadczałam ich już wcześniej, to jeden z objawów sugerujących endometriozę, nie podejrzewałam więc, że ich przyczyna może być zupełnie inna i spokojnie czekałam na okres. Jeden, drugi, trzeci dzień, bóle są a miesiączki brak. Przez ponad rok starań tak bardzo wyparłam myśl, że zostaniemy rodzicami, że ostatnie co mi przyszło do głowy to ciąża. Łatwiej mi było łączyć te objawy z chorobą. W końcu, mimo że nie chciałam sobie kolejny raz robić nadziei, nie wytrzymałam i zrobiłam test. Jak już pewnie wiecie okazał się pozytywny i w tym miejscu zaczyna się zupełnie inna historia, którą opowiem Wam innym razem.

 

Co czułam przez cały ten czas

Techniczny ,,opis przypadku” to tylko wstęp do tego co tak naprawdę chcę Wam przekazać w tym wpisie. Bardzo bym chciała, żeby ogólnie pojęte społeczeństwo uświadomiło sobie, że bezskuteczne starania to nie jest temat tak prosty jakby się mogło z pozoru wydawać. Dużo o tym pisałam w tym artykule i w wywiadzie, jednak osobiste doświadczenie to zupełnie inna bajka.

Bardzo dobrze znam statystyki i wiem, że rok starań to nie jest żaden powód do zmartwień, jednak ta świadomość wcale mnie przed tymi zmartwieniami nie uchroniła. Do momentu, gdy dowiedziałam się o mięśniaku nie zakładałam raczej złego scenariusza. Później świadomość istnienia tej przeszkody sprawiła, że powoli zaczęłam oswajać się z myślą, że MOŻE nie będziemy mieli dzieci. Jestem z natury pesymistką (niestety) i wolałam nastawić się na ten gorszy scenariusz, mimo że tak naprawdę nic nie było przesądzone.

Za każdym razem miałam nadzieję, że tym razem się uda i każdy kolejny cykl był kolejnym rozczarowaniem. Na pewnym etapie opłakiwałam każdą miesiączkę, później starałam się przejść nad tym do porządku dziennego wmawiając sobie, że to nic takiego, jednak zawsze początek kolejnego cyklu to był trudny czas.

Żeby Wam to lepiej zobrazować, dla mnie bezskuteczne starania o dziecko to sytuacja, w której bardzo czegoś chcesz, ale nie możesz zrobić nic, żeby to dostać. Choćby nie wiem jak się spinać czasami się po prostu nie udaje, w dodatku często zupełnie nie wiadomo dlaczego. Ja jestem typowym zadaniowcem i ciężko było mi poradzić sobie z bezsilnością.

Nie bez znaczenia w całej tej sytuacji jest fakt, że jestem położną i dzień w dzień zajmowałam się kobietami w ciąży, rodzącymi i noworodkami, a po pracy pisałam dla Was położnicze artykuły i poradnik. Dodatkowo kilka osób z mojego otoczenia było w ciąży, pamiętam jak wyolbrzymiałam ten fakt mówiąc ,,Wszyscy są w ciąży tylko ja nie”. Może się to wydawać śmieszne i dziecinne, ale narastająca frustracja naprawdę budziła tego typu myślenie.

Radzenie sobie z informacją o ciąży bliskich osób było jednym z największych wyzwań w tym czasie. Z jednej strony oczywiście cieszyłam się, jednak była to radość czysto rozumowa, bo serce płakało. Nie nad tym, że komuś się udało, tylko nad tym, że mnie omija to doświadczenie. Najzwyczajniej w świecie czułam żal i niespełnienie.

Zaczynając starania podeszłam do tematu jak na położną przystało, łykałam kwas foliowy, mierzyłam temperaturę, żeby idealnie wstrzelić się w dni płodne. Po kilku miesiącach zrezygnowałam z tych działań, bo powodowały jeszcze większe napięcie i rozczarowanie, że robię wszystko, a i tak się nie udaje. Z perspektywy czasu myślę, że to była dobra decyzja, która pomogła mi odrobinę wyluzować.

Mniej więcej po roku zaczęłam się zastanawiać jak ułożyć sobie życie bez dzieci, przynajmniej narazie. Rodzenie i wychowywanie było dla mnie wcześniej jedynym sensownym planem na ten etap życia. Próbowałam, znów czysto rozumowo, wymyślić coś co przynajmniej trochę dało by mi poczucie spełnienia, które zrekompensowałoby ten brak. Miałam ochotę rzucić się w wir pracy, znaleźć sobie jakąś cudowną misję, zrobić coś wyjątkowego. Na rozmyślaniach się skończyło, bo nie wpadłam na nic konkretnego, a później ostatecznie zaszłam w ciążę.

 

Czego nie mówić osobom starającym się o dziecko

Przez rok i dwa miesiące starań doświadczałam bardzo różnych reakcji otoczenia na naszą sytuację. Od tamtej pory minęło sporo czasu, ale nadal mam w pamięci teksty, które były szczególnie bolesne. Oczywiście mam świadomość, że nikt z moich znajomych nie miał złych intencji, jednak wtedy, każde niezbyt przemyślane zdanie wydawało mi się wyjątkowo raniące. Ku przestrodze napiszę Wam kilka przykładów tekstów, które warto sobie darować:

  • ,,Wzięlibyście się do roboty”
  • ,,Może trzeba Was do jakiejś szkoły zapisać? Hehe.”
  • ,, XYZ mają już bobasa, a Wy jak tam?”
  • ,,Nie przesadzaj, ludzie po 10 lat się starają”
  • ,,Znajoma mojej znajomej starała się 6 lat, oni to dopiero mieli problem, rok to jeszcze nic”
  • ,,Wyglądam tak grubo, mówię ci, ciąża jest straszna”
  • ,,Zobaczysz, będzie dobrze”
  • ,,Cieszcie się życiem bez dzieci, ja to teraz nie mam czasu książki poczytać”

Te zdania wydają się zwyczajne, błahe, ale w rzeczywistości takie nie są. Ja odbierałam je jako lekceważenie mojego problemu, durnowate żarty, porównywanie i wmawianie, że nieposiadanie dzieci to żaden problem. Mam wrażenie, że zbyt często zanim coś powiemy, nie stawiamy się w sytuacji drugiej osoby, w jej uczuciach i potrzebach. Ja też się na tym łapię, ale po tym doświadczeniu dużo uważniej dobieram słowa.

 

Najważniejsza lekcja

Mam to niesamowite szczęście, że piszę ten artykuł czując kopniaki w brzuchu, nasza historia zakończyła się happy endem. Absolutnie nikomu nie życzę długotrwałego starania się o dziecko, to jedno z najtrudniejszych doświadczeń w moim życiu, jednak teraz z perspektywy czasu TROCHĘ się cieszę, że nas to spotkało. Po pierwsze dlatego, że teraz dużo łatwiej będzie mi postawić się w sytuacji osoby zmagającej się z niepłodnością, co w moim zawodzie i w ogóle w życiu jest bardzo cenne. Jednak najważniejsze jest to, że przez ponad rok starań bardzo mocno uświadomiłam sobie jedną rzecz: posiadanie dziecka to nie jest coś oczywistego, coś co można mieć od tak. Rodzicielstwo to ogromny, niczym niezasłużony dar i przywilej. Niezależnie od tego w jakiej sytuacji życiowej pojawi się dziecko ja już zawsze będę myślała o nim jak o wyjątkowym prezencie. Teraz będąc w ciąży dużo bardziej doceniam ten stan, niż gdybym zaszła w nią bez żadnego problemu. Kiedy jeszcze wymiotowałam w pierwszym trymestrze, czułam się strasznie, jednocześnie cieszyłam się, że mogę czuć się tak źle z tak wspaniałego powodu, bo nie każdemu to jest dane. Teraz nawet jak coś mi dolega staram się nie narzekać (choć niestety nie zawsze mi się udaje), bo przypominam sobie, jak bardzo dotykało mnie narzekanie innych ciężarnych i jak bardzo chciałam się z nimi zamienić.

 

Podsumowując

Podzieliłam się z Wami kawałkiem mojego życia, co nie jest wcale takie proste, ale mam w tym cel. Mam nadzieję, że opis moich przeżyć i bardzo osobistych odczuć uświadomi Wam jak szerokim i wielopłaszczyznowym problemem jest niepłodność. To nie jest tylko ,,nieposiadanie dzieci”. To sytuacja, która rzutuje na całe życie i postrzeganie świata. Mam nadzieję, że jeśli zetkniecie się w swoim otoczeniu z tym problemem trzy razy pomyślicie zanim coś powiecie. A jeśli Was samych to dotknie to będziecie mieli świadomość, że inni też tak mają. Myślę, że pod moimi refleksjami mogłoby się podpisać bardzo wiele kobiet, zarówno tych starających się 5 miesięcy jak i 5 lat.

 

To dla mnie bardzo ważny temat, dlatego mam prośbę o puszczenie tego przekazu dalej. Jeśli możesz udostępnij artykuł, a jeśli chcesz podziel się w komentarzu swoją historią.

 

 

17 komentarzy

  1. Czytam i czytam i każde kolejne zdanie jest tak prawdziwe, wszystko co wtedy napisałaś odczuwam tak samo. Popłakałam się na końcu bo to tak jakbym wypowiadala swoje myśli. Nikt nie zrozumie tego bólu i niemocy jeśli tego nie przeżył. Staramy się już 6 lat i żaden lekarz nie zdiagnozowal przyczyny naszej niepłodności. Jesteśmy zdrowi a dalej nic i nic. I tak 6 lat. Wszystkie badania mamy książkowe.. cieszę się że Tobie się udało i możesz się cieszyć DAREM MACIERZYŃSTWA.
    Pozdrawiam

    Ewa
  2. Napiszę z drugiej strony medalu i to też może być pomysłem na artykuł na przyszłość. Córka ma juz 13 mc a ja nadal co raz słyszę że nieźle WPADLISMY. Nikt praktycznie nam nie wierzył ze celowo zaczęliśmy się starać zaraz po ślubie i w ciagu jednego cyklu pyklo- zaczęliśmy wlasnie dlatego, że baliamy sie ze moze coś będzie nie tak i latami będziemy starac sie o dzieci, a jak jeszcze decyzje o dziecku odwleczemy to trochę tych lat sie zbierze…. nie spodziewaliśmy się ze uda sie od razu i bez problemu, teraz druga ciąża tak samo “wstrzelona”. Komentarze “jak mozna wpaść dwa razy? Mieliscie takiego pecha czy na 500+ polecieliscie?”. Chyba żyjemy w tak glupich czasach ze niezależnie od naszych decyzji i tak bedziemy oceniani. Nie masz dzieci- źle, masz dzieci- też źle. Chcesz od razu – a gdzie kariera etc, nie chcesz- kariera poczeka rodzina nie. Masz je szybko-wpadlas, starasz sie latami- irytujące pocieszacze lub ocenianie. Okropne jest to że musimy sie tłumaczyć ze stanu posiadania dzieci, a z tego co zauważyłam jak ktos ma wiecej niz jedno to tlumaczy to od razu wpadką, tak jakby celowa wieksza rodzina byla powodem do wstydu….

    Natalia
  3. Temat niepłodności jest z pewnością bardzo trudny bo wiąże się z wieloma dramatami ludzi i wielkimi emocjami. Sama tego doświadczam. Dlaczego jednak mam pouczać ludzi wokół mnie jak mogą, lub jak nie mogą do mnie mówić? Rozumiem, że słowa “zobaczysz, będzie dobrze” mogą irytować, tylko jeżeli ktoś nigdy nie zmagał się z problemem niepłodności jak ma zareagować? Jak ma postawić się w sytuacji osoby, która stara się o dziecko 5 lat, skoro nigdy tego nie przeżył? Zresztą, każdy czlowiek przezywa inaczej. Uważam, że nie można wymagać od innym aby domyślali się co przeżywamy. Jeżeli ktoś zranił Cię słowami, a jak sama napisałaś byli to ludzie Ci bliscy, czemu nie powiesz, że Cię to boli? Czemu nie powiesz co przeżywasz? Z resztą inni też mają problemy. Może ranimy ich codzienne słowami, nie mając nawet takiej świadomości. Jedynym rozwiązaniem w takich kwestiach nie jest pisanie moralizatorskich tekstów typu: czego nie mówić osobom starajacym się o dziecko, tylko otwartość na drugą osobę i szczera rozmowa. Powodzenia! 😉

    Marta
    1. Tekst nie ma na celu pouczania tylko pokazania odczuć drugiej strony. Zrobiłam to na swoim przykładzie i tak jak piszesz, każdy przeżywa inaczej. Dla wielu osób taki tekst może dodać odwagi do szczerej rozmowy, o której piszesz, więc nie widzę w tym nic złego.

      Kasia z WomanStory
    2. Zgadzam sie. Nam wiele par ktore staraja sie o dziecko. Sa mi bliscy i dla mnie tez to trudna sytuacja. Staram sie rozwaznie dobierac slowa ale najzwyczajniej w swiecie nie wiem co powiedziec i tak mowie im: bedzie dobrze. Nie mowie o chamskich tekstach o braniu sie do roboty bo to juz czyste chamstwo.

      Magda
  4. Ja uważam że w ogóle pytania o planowanie dziecka czy o ciąże lub pytania związane już z samą ciążą po prostu nie są na miejscu w przypadku osób które nie mają z nami bliskich relacji. Jest to tak naprawdę tak intymna sprawa że jeśli ktoś sam o tym nie mówi nie powinniśmy w ogóle nawet myśleć o pytaniu.
    Jeśli nasze zarobki i majątek to zazwyczaj temat tabu i o tym się z każdym nie rozmawia to tu powinno być podobnie. Szczerze mówiąc wolałabym chyba powiedzieć o swojej pensji niż o planach prokreacyjnych 😉 ja życzę sobie i wszystkim dookoła żeby nie musieli narażać się na takie niestosowne pytania i uwagi.

    PS. Odnosząc sie do wcześniejszych komentarzy to „będzie dobrze”, jest tak samo bezsensownym zdaniem jak powiedzieć niewidomemu „patrz jaki piękny widok”. Jeśli nie wiemy co powiedzieć to naprawdę milczenie jest złotem 😊

  5. Hmm może mój komentarz bedzie niepopularny ale czy powiedzenie „bedzie dobrze” albo zalenie się ze się złe czuje w ciąży przy kimś kto dziecka nie ma (zakładam ze nie mowilas wszystkim ze się intensywnie staracie) to chyba nic złego. Ludzie często są niedelikatni w stosunku do każdej sytuacji jaka jestem w stanie sobie wyobrazić. Mnie np tez denerwuje jak mnie ktoś najpierw pyta czy wszystko dobrze bo wyglądam na zmęczoną, a jak odpowiadam ze cała noc krążyłam między pokojem jednej i drugiej córki i prawie nie spałam to odpowiada „och No tak bywa ciężko ale dzieci to taki cud i są sensem naszego życia” Chyba trzeba odróżnić głupie żarty od tego ze samemu jest się przewrażliwionym na jakimś punkcie. Im jestem starsza tym bardziej widzę ze wszyscy ludzie w jakimś sensie cierpią. Jedni cierpia bo są samotni, inni nie mogą mieć dziecka, rodzice cierpią ze nie maja ani chwili w ciągu dnia ani w nocy na odpoczynek, inni maja naprawdę poważne problemy bo ich dziecko jest chore i to jest dopiero tragedia. Powinnismy po prostu traktować się wszyscy delikatnie i z szacunkiem bo nigdy nie wiemy kto jest w jakiej sytuacji. Ale tez nie doszukiwać się złośliwości we wszystkim co słyszymy.

    Katarzyna
    1. To prawda, dlatego ja w tym momencie staram się po prostu spróbować zrozumieć, że komuś może być ciężko w tej czy zupełnie odwrotnej sytuacji. Moje odczucia w tamtym momencie zdecydowanie wynikały z przewrażliwienia i rozżalenia i napisałam to po to, żeby właśnie pokazać, że tekst, który wydaje się obiektywnie błahy dla kogoś może być dotkliwy że względu na sytuację w jakiej się znajduje. Myślę, że próba postawienia się w sytuacji drugiej osoby jest tutaj kluczowa.

      Kasia z WomanStory
    1. Generalnie nic, każdy kto tak mówi ma dobrą intencję i chce pocieszyć. Dla mnie w tamtym czasie było to jednak denerwujące, bo tak naprawdę nikt nie był w stanie mi zapewnić, że będzie dobrze, czułam też trochę bagatelizacje mojego problemu. To moje subiektywne odczucia.

      Kasia z WomanStory
      1. Tez nie widze nic zlego w “zobaczysz bedzie dobrze”. Nalezy tez pamietac ze czesto nasi bliscy nie wiedza co powiedziec/zrobic zeby pocieszyc osoby bedace w trudnej sytuacji (nie tylko starajace sie o dziecko przez dluzszy czas). Warto tez postawic sie w ich sytuacji, bo osoby bliskie chca wesprzec a zapewne sa swiadome ze zadne slowa skierowane w strone osoby cierpiacej nie beda wystarczajaco odpowiednie. Trzeba starac sie zrozumiec kazda strone.

        Pozdrawiam serdecznie.

        Pola
        1. Inaczej odbiera się niby pocieszający komentarz ” będzie dobrze” na początku starań, kiedy rzeczywiście niewiele osób wie że para ma problem a inaczej po 7 latach niepowodzeń i poronieniach, gdy większość osób racjonalnie myślących powinno wiedzieć że jest źle i najlepiej niczego nie komentować. Bo skąd ktoś obok może wiedzieć że będzie dobrze?

          Patka
  6. Mam takie samo zdanie jeśli chodzi o temat ciąży, pytań i komentarzy ze strony innych osób. Nigdy nie wiemy co dane małżeństwo, rodzina w tym momencie przechodzi, z czym się zmaga. Moja pierwsza ciąża skończyła się poronieniem. Pamietam nikomu o niej nie mówiliśmy bo to były pierwsze tygodnie.. Poroniłam tydzień przed światami, były to nasze pierwsze świata jako małżeństwo wiec pytań przy stole co do potomstwa wiele.. Ciężko mi było wtedy a pytania i komentarze wcale nie pomagały, łzy leciały i nadal lecą chociaż przytulam właśnie moja córeczkę a synka mam w brzuchu❤️

    Magda
  7. Dokładnie jakbym czytała swoją historię. Staraliśmy się rok, po roku skierowania na badania: hormony, nasienia i usg po okresie bo były widoczne polipy, które mogły uniemozliwiac zajście. Wizyty u lekarzy umówione, okresu się spóźnia i tak przekladalam ze dwa raz usg bo nie wierzyłam że mogę być jednak w ciąży. Ale w końcu wymieklam, zrobiłam test i nie wierzyłam, że są dwie kreski. Co do tekstów innych osób na temat ciąży, dzieci to bardzo każdą uwagę, każdą “dobrą radę” typu: “tyle czasu po ślubie a gdzie dzieci?”, “wzielibyscie się do roboty”, “lata lecą, młodsza nie będziesz” przezywałam. Doszło do tego, że nie chciałam spotykać się z rodziną i znajomymi, każde spotkanie wywolywalo u mnie ogromny stres, dwa dni odmyslalam co powiem jak się zapytają kiedy będzie dziecko.

    agus
  8. Dokładnie czułam się podobnie,u mnie natomiast wystąpiła niepłodność wtórna. W pierwszą ciążę zaszłam bezproblemowo,niestety ciąża była zagrożona i nie było to łatwe doświadczenie,na szczęście zakończyło się szczęśliwie.Długo zastanawiałam się nad kolejnym dzieckiem, aż w końcu gdy się z mężem zdecydowaliśmy pojawił się problem. Nie mogłam zajść w ciążę…rutynowe badania…torbiel endometrialna, niedrożne jajowody…ponad rok bezskutecznych starań… miałam dostać miesiączkę a po niej umówić się na wyznaczoną laparoskopię…. miesiączki nie dostałam…jestem pomimo obaw ponownie w ciąży…czekam… udało się.Trzymam kciuki za wszystkie starające się pary,za Was dziewczyny byście miały zawsze nadzieję…i szły dzielnie pomału do przodu,mimo tych wszystkich dziwnych komentarzy, których też się nasłuchałam,bo jak to? Przecież jedno dziecko mam,to chyba nie chcę drugiego?Cztery lata minęły i XY będzie sam?.pozdrawiam

    Dorota
  9. Moją największą obawą w tym momencie jest to że nie będę mogła z jakiegoś powodu mieć dzieci.
    Jeszcze nie zaczęliśmy starać sie o dziecko ale słysząc od wszystkich pytania typu: Kiedy dziecko itp wiem co czułaś.
    Też mam podejrzenie endometriozy i boję się bardzo, że to będzie przeszkoda.

    Pozdrawiam 🙂 wszystkiego dobrego dla maluszka 🙂

    Aga

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *