Są takie rzeczy, które w momencie przyjścia dziecka na świat wydają się niezbędne. Wózek, łóżeczko, ubranka, wanienka itp. Przyszłe mamy na pewnym etapie wpadają w szał zakupów, który sprawia niemałą przyjemność. Czy w tym wszystkim nie zapominamy jednak o najważniejszym? Co jest tak naprawdę niezbędne?
Kiedyś ludzie żyli w rodzinach wielopokoleniowych. Schodząc piętro niżej można było porozmawiać z mamą, a na podwórku codziennie prowadzono pogawędki przez płot z ciotką czy bliską sąsiadką. Kobiety wymieniały się przepisami, ubrankami, opiekowały się nawzajem swoimi dziećmi. Ludzie po prostu żyli razem. Przyszła matka nawet nie musiała pytać o to jak zająć się dzieckiem, bo od małego dzieci zajmowały się sobą nawzajem. Takie życie miało niewątpliwie wiele plusów, ale też minusów. Teraz żyjemy zupełnie inaczej, zamknięci w swoich domach, nie ma mowy o przyjściu na kawę bez zapowiedzi, a źródłem życiowych mądrości są nie starsze pokolenia, tylko internet. Takie życie też ma swoje wady i zalety.
Wcielmy się na chwilę w rolę młodej, ciężarnej kobiety, która za chwilę pierwszy raz zostanie mamą. Łóżeczko kupione, ubranka poskładane. Wszystko przygotowane tak jak trzeba, zgodnie z internetowymi wytycznymi. Jednak w głowie krąży tylko jedno pytanie ,,Czy sobie poradzę?”. Z porodem, z obolałymi piersiami, z noworodkiem. Umiemy złożyć komodę z Ikei, ale czemu nikt nie daje instrukcji obsługi do dzieci?
Oczywiście taka młoda mama może liczyć na złote rady teściowej i życzliwych przyjaciółek. Jest tylko jeden problem: w większości te cudowne rady się nawzajem wykluczaj, a od niektórych wręcz włos jeży się na głowie i wiesz, że zrobisz wszystko, ale na pewno nie to co Ci radzą. Oczywiście każda autorka jest przekonana o słuszności swojego podejścia do rodzenia i opieki nad noworodkiem. Z drugiej strony, przecież każde pytanie można wpisać w internet. I tu znów pojawia się problem, bo odpowiedzi można liczyć w tysiącach i nigdy nie wiadomo, które zalecenia są faktycznie aktualne i bezpieczne, w końcu w internecie każdy może napisać co mu ślina na język przyniesie.
Na szczęście jakiś czas temu zaczęły funkcjonować Szkoły Rodzenia. To idealne miejsce, żeby poznać podstawy, dowiedzieć się jak przebiega poród i jak poradzić sobie w pierwszych dniach z dzieckiem.
Skoro mamy tak świetne rozwiązanie w czym nadal jest problem?
W tym, że przychodząc do domu z zajęć już nie pamiętasz, co dokładnie mówiła położna na temat karmienia piersią (ciężarne ogólnie mało pamiętają, a po porodzie to już w ogóle dramat). Gdy odczuwasz pierwsze skurcze w sumie nie wiesz czy już na gwałt jechać do szpitala czy może jednak poczekać. A gdy przychodzi moment kąpieli i tak pierwsze co robisz to otwierasz YouTube i nerwowo szukasz informacji, bo po prostu nie pamiętasz tych wszystkich zaleceń i nie wiesz nawet od czego zacząć. W tym wszystkim jest jeszcze ojciec dziecka, który zazwyczaj jest jeszcze bardziej zagubiony i zwyczajnie boi się cokolwiek zrobić przy maluchu.
W takich chwilach wydaje się, że te wszystkie kocyki, grające karuzele i bujaczki są nic nie warte, bo Ty zwyczajnie nie wiesz co zrobić z własnym dzieckiem. Łącząc te narastające wątpliwości z typowym po porodzie spadkiem nastroju, karuzela negatywnych myśli i bezradności sama się nakręca.
Mam to szczęście, że jestem położną. Przez 5 lat uczyłam się ze szczegółami o przebiegu porodu, o wszystkich możliwych połogowych dolegliwościach, karmieniu piersią i opiece nad noworodkiem. Można powiedzieć, że wśród wszystkich przyszłych mam jestem na wygranej pozycji jeśli chodzi o praktyczną wiedzę. Jednak co gdybym nie skończyła studiów położniczych?
Jestem osobą, która lubi mieć wszystko przygotowane, lubię plany i strategie. Jednocześnie wydaje mi się, że mam talent do upraszczania skomplikowanych rzeczy i wyciągania z nich samego sedna, po to żeby stworzyć coś przejrzystego i prostego. Działam w taki sposób przez całe życie, w szkole, na studiach i teraz np. przygotowując się do prelekcji czy pisząc artykuły.
Gdybym nie była położną spodziewając się dziecka prawdopodobnie kupiłabym kilka książek i przekopałabym pół internetu w poszukiwaniu jedynych słusznych rozwiązań dotyczących porodu i opieki nad noworodkiem. Potrzebowałabym swego rodzaju położniczego ,,know – how”. Wyciągnęłabym z tych wszystkich książek i artykułów naukowych najważniejsze i najbardziej przydatne informacje i spisałabym je jeszcze raz w Wordzie porządkując je w punktach, po to, żeby później móc łatwo do nich wrócić.
Być może myślisz, że jestem dziwna, rozumiem to. 🙂 A może myślisz: też bym tak zrobiła, chciałabym mieć najważniejsze informacje zawsze pod ręką!
Jeśli jesteś tą drugą osobą to mam dla Ciebie dobrą wiadomość: zrobiłam to. Spisałam moją położniczą wiedzę w punktach. Zebrałam wszystkie najważniejsze informacje o porodzie, połogu i opiece nad noworodkiem – tak powstał Porodownik.
Zaczęło się od tego, że moi znajomi spodziewali się dziecka. Poprosili, żebym zrobiła im skróconą Szkołę Rodzenia. Oczywiście zgodziłam się, ale wiedziałam, że sama pogadanka nie wystarczy, bo połowy informacji zapomną jeszcze zanim miną próg moich drzwi. Dlatego spisałam cały materiał w formie poradnika, punkt po punkcie przechodząc od pakowania, przez poród, pobyt w szpitalu, aż do karmienia, przewijania itd. Nie było to takie proste, cały proces zajął mi wtedy około miesiąc. Prezent bardzo im się spodobał, a przyszły tata podobno przeczytał go 3 razy od deski do deski.
Jakiś czas później zaczęłam zastanawiać się jak mogłabym wprowadzić moje blogowanie na wyższy poziom, co mogłabym dać moim czytelnikom poza cotygodniowymi artykułami. Zaczęła mi świtać w głowie myśl ,,Dlaczego nie puścić poradnika w świat”? Przeprowadziłam wśród Was ankietę, z której wynikało, że większość z Was nie ma zadowalającej wiedzy z tego zakresu. Jednocześnie rozesłałam poradnik do kilku ciężarnych znajomych i spotkałam się z ogromnych zachwytem z ich strony. Podjęłam wtedy decyzję, że opublikuję poradnik w formie e-booka.
Po prawie pół roku pracy nad rozbudowywaniem i modyfikowaniem treści, opracowywaniu graficznym, zakładaniem sklepu i milionem rzeczy z tym związanych oddaję Porodownik w Twoje ręce.
Jestem bardzo dumna z tego produktu, bo wiem, że to jest prawdziwy must have przyszłych rodziców, coś co sama chciałabym mieć. Wiem, że ten e-book jest praktyczną pomocą i pozwala zmniejszyć strach przed rodzicielstwem i tym, że sobie ,,nie poradzę”. Prawdopodobnie nie znajdziesz tam odpowiedzi na wszystkie pytania, które przyjdą Ci do głowy, ale jestem pewna, że nie raz skorzystasz z praktycznych wskazówek, które są istotą Porodownika.
Zrobiłam wszystko co mogłam, żeby wypuścić produkt na najwyższym, możliwym dla mnie poziomie. Nie pozostaje mi już nic innego jak zaprosić Cię do sklepu, gdzie znajdziesz więcej informacji. A jeśli akurat nie jesteś przyszłą mamą podeślij link, do ciężarnej znajomej. Myślę, że Ci podziękuje. 🙂
A ja wszystkim, którzy zdecydują się kupić Porodownik dziękuję za zaufanie!
Jesteś już mamą, a może poród przed Tobą? Napisz czy odnajdujesz się w tym artykule. Czułaś lub czujesz bezradność i mętlik w głowie? Co jest Twoim must have?
Super artykuł! Porodownik jest idealny <3