Poród z drugiej strony

W internecie roi się od historii pt:,,Mój poród” albo ,,Wszystko o moim porodzie”. Dziś chcę Wam pokazać jak to wygląda z drugiej strony. Bardzo często słyszę od pacjentek zdania pełne współczucia typu: ,,Ale sobie pani zawód wybrała”. Czy rzeczywiście jest czego współczuć? Obecnie nie pracuję na porodówce, ale spędziłam tam sporo czasu i spróbuję Wam przedstawić moje spostrzeżenia. Zapraszam na historię pt: ,,Poród oczami położnej Kasi”.

Relacja

To jak cała współpraca w trakcie porodu się ułoży zazwyczaj widać już po pierwszym kontakcie z pacjentką. Kobiety trafiają do szpitala na różnym etapie porodu. Czasami w ciągu kilku minut trzeba przejść ze strefy oficjalnej do tej bardzo, bardzo intymnej. Osobiście uwielbiam tę nietypową relacje, która ma miejsce tylko w trakcie porodu. Często pacjentki opowiadają historie swojego życia, na wczesnym etapie jest też miejsce na żarty, czasami tworzy się naprawdę miła atmosfera.  Są oczywiście osoby, z którymi kontakt jest ciężki i trudno się dogadać. Jednak budowanie relacji to zdecydowanie bardzo przyjemny i chyba najlżejszy element całej opieki, od niego też w dużej mierze zależy jak pacjentka ocenia naszą pracę. W naszym społeczeństwie pokutuje jeszcze komunistyczny stereotyp ,,wrednej położnej”, z którym trzeba walczyć.

Stres

O odpowiedzialności powstanie osobny wpis. Jednak już tutaj warto zaznaczyć, że położna w trakcie prowadzenia porodu ma zawsze z tyłu głowy, że opiekuje się dwoma osobami, z których jednej przez większość tego czasu nie widać i jej stan można ocenić tylko za pomocą sprzętu i odpowiednich badań. Czasami to co wydaje się najlepsze dla matki wcale nie jest dobre dla dziecka i na odwrót. Naszym zadaniem jest doprowadzenie do szczęśliwego finału dla obu osób, to bywa stresujące. Nie mało jest też sytuacji kiedy cięcie cesarskie musi się odbyć niemal natychmiast lub wystąpi dystocja barkowa i poród musi się skończyć w ciągu maksymalnie 2 – 3 minut, bo to kwestia życia lub śmierci. Wtedy wszystkie ręce na pokład, a adrenalina szybuje w górę.

Emocje

Jedna z koleżanek opowiadała mi historię jak kiedyś weszła na sale porodową, a tam kobieta stała na łóżku porodowym, machała rękami i krzyczała. Podobno do sprowadzenia jej ,,na ziemię” i doprowadzenia tego porodu do końca potrzeba było 5 osób. W takim przypadku można pomóc tylko opanowaniem i pewnością siebie, zdecydowana większość położnych posiada te cechy. Zdarza się, że pacjentki po porodzie przepraszają za swoje zachowanie. Spokojnie – położne widzą w pracy wiele różnych i ekstremalnych sytuacji. A samo rodzenie dziecka też żadnej kobiecie nie zdarza się na co dzień i nie da się przewidzieć jak ból wpłynie na nasze zachowanie. Poza tym położne też rodzą i wiedzą jak jest.

Fizyczność

To element, który wiele kobiet bardzo stresuje, a niepotrzebnie. Jeśli chodzi o samą nagość  to umówmy się – przy tysięcznej kobiecie to już naprawdę nie ma znaczenia jak ona wygląda i ogólnie wszystkie wyglądają podobnie. Możecie mi wierzyć lub nie, ale na to się naprawdę nie zwraca uwagi. Druga, cięższa sprawa to obawa przed wypróżnieniem w trakcie parcia. Ten lęk spędza sen z powiek wielu przyszłym mamom. Też zupełnie niepotrzebnie. Każda położna uczyła się anatomii i mechanizmu porodu i wie, że kanał rodny jest położony tuż przy odbytnicy i za parcie w trakcie porodu odpowiadają te same grupy mięśni, więc naprawdę to, że do takiej sytuacji dochodzi to czysta fizjologia i nikt się tym specjalnie nie przejmuje. Inną kwestią jest to, że te wszystkie wydzieliny czyli krew, wody płodowe, mocz i kał powodują nie tyle nieprzyjemny co bardzo specyficzny zapach na sali porodowej. Mi to nie przeszkadza, ale są osoby, które z tego powodu rezygnują ze studiów.

Satysfakcja

Praca na sali porodowej jest o tyle przyjemna, że daje naprawdę dużo radości. W niektórych branżach na efekty pracy trzeba czekać miesiącami, tutaj każdego dnia masz zadanie do wykonania i (zazwyczaj) natychmiast otrzymujesz nagrodę w postaci szczęśliwej matki i dziecka. Lubię pracę na porodówce bo jest konkretna. Jak nie ma pacjentki to siedzisz, jak jest to dajesz z siebie wszystko, mi się ten układ podoba. No i nic nie zastąpi wdzięczności, która jest przez niektórych okazywana, zarówno na porodówce jak i na innych oddziałach. Nawet jak mam straszny dzień to szczere ,,dziękuję” potrafi zmienić mój nastrój o 180 stopni.

Papierologia

Nie mogłam sobie odpuścić tego, jakże ważnego, punktu. Prowadzenie porodu to, w obecnych czasach, cała masa papierów do wypełnienia. Każdą czynność trzeba opisać, podstemplować, zanotować jaki był stan pacjentki, tętno dziecka, jakie leki podano, wypełnić metryczki do Urzędu Stanu Cywilnego itd. Co nie napisane to nie zrobione. Starsze położne mówią, że kiedyś jak pacjentka urodziła, to wypełniało się metryczkę, pisało najważniejsze informacje dotyczące porodu w księdze porodowej i na tym koniec. Ale to inne czasy były, bo i łóżka porodowe nie stygły.

 

To tylko kilka podstawowych aspektów związanych z pracą na porodówce. To dobry zawód dla tych, którzy lubią multitasking. Czekam na moment kiedy sama znajdę się po drugiej (dla mnie) stronie i moim zadaniem będzie ,,tylko” urodzenie dziecka. 🙂

 

 

2 komentarze

  1. Blog spadł mi z nieba. Bardzo jestem Ci wdzięczna jak w sposób przejrzysty i zrozumiały opisujesz nasz kobiecy świat i gdyby nie to że sen jest teraz dla mnie na wagę złota (jestem szczęśliwą mamą 8 tygodniowego synka) to pewnie noc spedzilabym z nosem przed smartfonem.

    Tak się stało że wraz z poślubieniem Brazylijczyka zamieszkałam w Brazylii i odrazu zaszłam w ciążę. Nowy kraj, kultura inny język, kuchnia, hormony, niepowściągliwe wymioty ciążowe zakończone w 22 Tc, rdzenie kamieni nerkowych w 30 tc, zupełnie inny system zdrowotny… To nie była łatwa ciąża, ale też i bardzo piękny czas.

    Teraz chcę wrócić do npr po porodzie. Biorę się za Twój blog i mam nadzieję że w razie wątpliwości coś nieco podpowiesz?

    Pozdrawiam serdecznie i ciepło z tropików

    Kasia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *